Forum Polskie forum Hollywood Undead - HU4L! Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Moja recenzja - Swan Songs

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Polskie forum Hollywood Undead - HU4L! Strona Główna -> Płyty CD / DVD / single / Swan Songs
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dan
Cichociemny
PostWysłany: Wto 15:48, 10 Sty 2012 Powrót do góry


Dołączył: 05 Sty 2012

Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piece

Hollywood Undead to zespół powstały w 2005 roku który w krótkim okresie czasu stał się bóstwem wielu ludzi. W 2008 roku wydali swój pierwszy album który nazwali „Swan Songs”. Płyta nagrana w stylu alternatywnego rock’a, rap rock’a, rapcore. Momentami może przypominać wczesne dokonania innego znanego amerykańskiego zespołu – Linkin Park.

UNDEAD! UNDEAD! Swan Songs rozpoczyna się niezwykle mocno, chóralnymi wręcz wrzaskami całego zespołu po czym wchodzi mocny refren wykonywany przez Deuce’a. Mogą się podobać rapowane zwrotki które z każdą sekundą przybierają na sile. W Undead na plus jest świetna gitara oraz perkusja.

Kolejny utwór – Sell Your Soul, zaczyna się surowym intro granym na klawiszach, wkrótce dochodzi perkusja i gitara, całe intro brzmi bardzo melodyjnie… Gdzie bum… Całość traci i zaczyna się ni to rap ni to śpiew Deuce’a. Piosenka zyskuje na sile gdy wchodzi refren. Cholera, ale jest moc! Świetny rap raperów w całej piosence. Piosenka miała przeogromny potencjał, szkoda, że nie jest utrzymana w całości podobnym do intro. Bardzo ciekawy mostek, z nieźle rymowanym tekstem. Jeden z faworytów płyty.

Kolejnym utworem jest przebojowe – Everywhere I Go. Utwór zaczyna się orientalnymi brzmieniami. Niestety… Po fajnym intro zaczyna się dziwny wstęp do całej „przedśpiew”. Fajny motyw z intro wraca dopiero w refrenie. Niestety, piosenka mimo, że przebojowa to dziwnie nudna w całości. Brakuje tego uderzenia co w pierwszych dwóch utworach. Szczerze… Odetchnąłem z ulgą gdy piosenka się skończyła. Na plus w tym kawałku perkusja oraz śpiew wokalisty.

Kurcze, zaczyna się No Other Place, i już myślałem, że będzie to kit jak poprzedni utwór. Całe szczęście, że się myliłem. Deuce śpiewa kapitalny refren nawiązujący do Los Angeles. W tle cały czas jest ciekawa gitara, zwrotki niestety zarapowane dużo poniżej poziomu z Sell Your Soul. Cała piosenka jest niezwykle melodyjna, i bardzo fajna do posłuchania. Dziwna tendencja, po dwóch mocny kawałkach nastąpiły dwa bardzo lekkie.

No.5, zaczyna się fajnymi dźwiękami, to prawie jak bass. Deuce kolejny raz popisuje się swoimi nieprzeciętnymi umiejętnościami wokalu. Ale rap! Szybki a zarazem płynny i nienudzący się! W piosence pojawiają się niezbyt częste riffy. Po pięciu piosenkach widać, że perkusista ma całkiem spore umiejętności.

Kolejna piosenka – Young. To perełka tej płyty. Świetny refren, świetne zwrotki. Gitara w odpowiednich miejscach i w odpowiednich ilościach. Cały czas w tle ciekawe klawisze. Rap na możliwie najwyższym poziomie. Niezwykle ciekawy mostek (We will Fight!). Podsumowując ten utwór nasuwa mi się tylko tekst refrenu:
Jesteśmy młodzi
Ale mamy serce
Zrodzeni w świecie podczas jego upadku
Jesteśmy silni
Nie należymy
Zrodzeni w świecie podczas jego upadku.

Black Dhalia, zaczyna się bardzo ciekawie. Intro chyba najlepsze jak dotąd pory. Niestety, wszystko się kończy i następuje podkład zupełnie nietrzymający się intra. Powolny rap, nieciekawy. Refren… Refren to lament. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Deuce śpiewa pierwszy raz na płycie tragicznie. Motyw z intra dopiero wraca w mostku który jest najlepszą częścią utworu. Całość niestety na duży minus.

This Love, This Hate, zaczyna się dziwnym popowym intro. Szybko po tym zaczyna się rap, który jest dosyć dobry. Cały czas w tle motyw intra. Przyjemny popowy refren. Deuce to bardzo dobry wokalista. Zaskakująco szybko się urywa refren i znów zaczyna się jakby całkiem inny utwór. To spory minus nie tylko tej piosenki, ale również innych. Kolejny raz świetny mostek. Świetny tekst ma refren:

Te kłamstwa prowadzą mnie na manowce, to dla mnie zbyt dużo by zostać
Nie chcę żyć tym przeznaczeniem, ono trwa bez końca.

Zaczynamy czymś w stylu przemówienia. Oto początek Bottle And A Gun. Następnie bardzo spokojny refren. Zwrotka również bardzo powolna. Nie można nic więcej o tym powiedzieć, bo to piosenka całkiem bez polotu, w całości nudna i ciężko się ją słucha.

California to dobra piosenka na potężny singiel. Kolejny raz mimo iż przyjemnie się tego słucha, piosenka ma tylko jeden przyjemny moment – intro i początek pierwszego refrenu (ciekawy riff). Głos panów raperów brzmi jakby był przytłumiony. Perkusja dużo słabsza niż u poprzedników. Kolejna nudnawa piosenka.

City! Jejuuu, co za intro! Co za perkusja! Let watch this burn! Kapitalny refren. Zwrotki mają w sobie niezwykłą werwę. Świetne klawisze, perkusja na najwyższym poziomie na tej płycie. Bardzo fajny mostek. Czy słychać tam bas? Kwestia sporna, ale brzmi to nieziemsko. Ale gościu mocno rapuje! To podchodzi prawie pod scream. Hollywood Undead po kilku nudnych piosenkach wraca na swój dobry poziom.

Znowu początek na klawiszach, pierwsze wrażenie myślałem, że będą również jakieś smyczki. The Diary, to piękna piosenka, z świetnym śpiewem Deuce’a. Refren poruszający, dobre zwrotki. Szczególnie w pamięci siedzi mi tekst:
Oglądałem płacz mojej mamy, ktora mówiła
,, dziecko dlaczego?,, powiedziałem ,,dziecko umarło,,,
dziecko przepadło, jak w samobójstwie.

Na plus również mostek. Odnoszę wrażenie, że Deuce śpiewa go bardzo osobiście. Mimo, że piosenka jest balladowa to jeden z lepszych utworów.

Pimpin’ znowu zaczyna się lekkim śpiewem. Znowu jakieś klimatyczne granie w tle. Niestety, kolejny raz piosenka całkiem bez polotu i bez historii. Można posłuchać od czasu do czasu. Jedno jest pewne: każda potwora znajdzie swego amatora. Piosence tej trzeba dać szansę bo po kilku przesłuchaniach może się podobać.

Kolejny raz na płycie utwór zaczyna się klawiszowym intro do którego dochodzą inne instrumenty. Zaczyna się bardzo mocno, kolejny raz rap powolutku podchodzi pod scream co na pewno jest sporym plusem. Piosenka jest niezwykle ciekawa i szybko zapada w pamięci. Mocno brzmiąco mostek jest na pewno dużym plusem Paradise Lost. Deuce śpiewa bardzo dobry tekst:
Ja spłonę pierwszy
Boże, próbowałem, czy jestem zgubiony w Twych oczach?
Po prostu daj mi spłonąć, na to zasługuję.
Boże, skłamałem, czy jestem zgubiony w Twych oczach?

W tym momencie skończyła się podstawowa część płyty, więc warto przejść do bonusów. Pierwszym jest The Pain. W refrenie pojawiają się pojedyncze scream’y. Rap stoi na wysokim i dobrym poziomie do czego Hollywood Undead nas przyzwyczaiło. Wreszcie też zwrotki płynnie przechodzą w refren i na odwrót. Początkowo piosenka może się nie podobać, ale to bardzo dobry wbrew pozorom poziom.

Kolejnym z bonusów jest Knife Called Lust. Ciekawy początek, zaczyna się pojedynczym dźwiękiem, w tle słychać całkiem mocne scream’y. Trochę dziwny rap. Refren nie pasuje do całości. Zbyt lekki. Mostek mocny! Scream’y wreszcie słychać dobrze, ale znowu ten śpiew zbyt łagodny, ciche riffy gitarowe, i dużo werbela.

The Loss znów zaczyna się klawiszowym intro, trochę to już nudne. Dźwięki w tle przypominają Everywhere I Go. Chłopakom skończyły się chyba pomysły. Bo kolejna piosenka brzmi podobnie i tak samo nudnie. Dobrze, że to tylko bonusy.

Intro do The Natives przypomina mi jakąś muzyczkę z starej gry. Dziwny śpiew, jakby przez nos, nie lubię takiego śpiewania. Piosenka nieco rozkręca się po minucie. Ale i tak dziwny niedosyt, bo to nie jest to czego oczekiwałem. Scream’y pod koniec mimo, że dobre to nie pasują po prostu do klimatu całego utworu.

Podsumowując, debiut wyszedł im dobrze, co bardzo dobrze rokuje na przyszłość. Szkoda, że po około dziesięciu utworach płyta zaczyna się robić nudna. Jeśli chodzi o ocenę pisząc tą recenzję wahałem się między 5 a 7. Słuchając kolejny raz specjalnie by wystawić, zdecydowałem że rozgraniczę tym razem wersję z bonusami i wersję podstawową.
Wersja podstawowa – 6,5/10
Wersja z bonusami – 5,5/10
Niestety, bonusy zepsuły mi cały efekt płyty stąd taka ocena. Brakowało mi w nich pomysłowości, wszystko zaczęli robić na jedno kopyto. Jedyna piosenka z bonusów która trzyma poziom to The Pain.


cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dan dnia Wto 16:50, 10 Sty 2012, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Uzjel
Świeże mięso
PostWysłany: Nie 3:32, 03 Mar 2013 Powrót do góry


Dołączył: 03 Mar 2013

Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sława, Wrocław
Płeć: Mężczyzna

Album "Swan Songs" jest najlepszym póki co albumem HU. Chłopaki włożyli dużo pracy, czasu jak i serca do powstania pierwszego albumu. Trzeba przytoczyć, że ostoją w grupie był jeszcze Deuce, który na pewno też przyczynił się do powstania albumu. Każdy z nas na pewno chciałby dożyć do momentu usłyszenia na żywo Unded !!!
Ogólnie wymieniłbym każdą piosenkę z albumu, którą zawsze chętnie słucham. Wyjątkiem są Pimpin, Bottle and a Gun, The Diary i California, które, rzadko słucham lub wcale.
10/10
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Polskie forum Hollywood Undead - HU4L! Strona Główna -> Płyty CD / DVD / single / Swan Songs Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare